Zrobienie
pączków wydawało mi się zawsze czymś niesamowicie trudnym i
pracochłonnym. Nadszedł jednak czas, że i ja postanowiłam się z tym
zmierzyć. W starej książce kucharskiej (Obiady na każdy dzień roku Henryka
i Danuty Dębskich, rocznik 1987) znalazłam 12 przepisów na te
słodkości. Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś przetestować wszystkie,
ale na pierwszy ogień poszły pączki parzone. Skoro udały mi się za
pierwszym razem, to Wy też sobie poradzicie.
SKŁADNIKI:
na ok 20 pączków
- 400 g mąki pszennej tortowej
- 14 g suchych drożdży (2 opakowania) lub 40 g świeżych
- 80 g cukru pudru lub drobnego cukru do wypieków
- 200 ml mleka
- 6 żółtek "L"
- skórka otarta z 1 wyszorowanej pomarańczy
- 1/2 łyżeczki soli
- 100 g rozpuszczonego masła
- 500 g konfitury różanej lub innej
- tłuszcz do smażenia - smalec, planta lub olej rzepakowy
- 1 duży ziemniak
- cukier puder i odrobina wody do lukrowania
100
ml mleka podgrzej do temperatury 50°C (mleko powinno być letnie, a nie
gorące). Z mleka, drożdży i 30 g mąki zrób rozczyn - dokładnie wszystko
wymieszaj. Miseczkę z rozczynem (dość dużą) przykryj ściereczką i odstaw
w ciepłe miejsce.
Pozostałe mleko zagotuj. Do gorącego mleka wsyp 100 g mąki i dokładnie rozetrzyj.
Żółtka z cukrem ubij mikserem
na lśniącą jasną pianę, dodaj skórkę z pomarańczy, sól i zaparzoną
mąkę. Do masy dodaj rozczyn (powinien znacznie urosnąć) i resztę mąki
(280 g). Wyrób ciasto. W tym momencie pierwszy raz zwątpisz w poprawność
przepisu i swoje umiejętności, ale nie poddawaj się, ciasto w końcu
przestanie się tak bardzo kleić ;)
Do
wyrobionego trochę ciasta wlej chłodne, stopione masło i wyrabiaj
dalej. Teraz zwątpisz po raz drugi, ale uwierz mi, w trakcie wyrabiania
ciasto wchłonie w końcu całe masło.
Dobrze wyrobione ciasto będzie gładkie i jednolite, nie będzie kleiło się do rąk ani miski.
Dużą,
szklaną lub ceramiczną miskę ogrzej (ja płuczę ją w gorącej wodzie i
wycieram), wysmaruj od środka masłem i włóż do niej kulkę ciasta,
przykryj ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce, np. obok grzejnika.
Ciasto powinno teraz podwoić swoją objętość, u mnie trwało to ok. 40
minut.
W
czasie wyrastania ciasta przygotuj powierzchnię do wyrastania pączków.
Ja użyłam spodów 2 blach do pieczenia. Wysmaruj je olejem.
Kiedy
ciasto dobrze wyrośnie odrywaj z niego po 30-40 g ciasta, lekko
zagniataj i formuj okrągłe pączki. Odkładaj je na przygotowane blachy
zachowując między kolejnymi pączkami sporą odległość. Blachy z pączkami
odstaw znów w ciepłe miejsce, powinny podwoić objętość.
W
sporym garnku przygotuj tłuszcz do smażenia. Ja użyłam oleju
rzepakowego, bo uważam, że jest najbardziej neutralny i pączki zachowują
swój drożdżowy smak. Jeśli masz termometr cukierniczy, utrzymuj tłuszcz
w temperaturze 175°C.
To czy olej ma dobrą temperaturę możesz też sprawdzić wrzucając do
niego kawałek surowego ciasta. Jeśli szybko wypłynie i zaraz się
zrumieni, możesz smażyć pączki.
Aby tłuszcz się nie przypalał wrzucaj do niego po kawałku obranego ziemniaka (możesz zrobić frytki ;).
Pączki
bardzo delikatnie zdejmuj z blachy i wkładaj do oleju do góry nogami
(odwrotnie niż leżały na blasze). Kiedy zrumienią się z jednej strony
przewracaj od razu na drugą. Nie smaż więcej niż 3 pączki na raz, bo za
bardzo obniżysz temperaturę oleju.
Usmażone pączki układaj na ręczniku kuchennym lub bibule.
Do rękawa cukierniczego z końcówką do nadziewania nałóż marmoladę. Nadziewaj jeszcze ciepłe, wbijając szprycę w bok pączka.
Kiedy
pączki ostygną, przygotuj lukier. Cukier puder utrzyj z odrobiną wody
tak aby uzyskać odpowiednią konsystencję. Polukruj każdy pączek.
SMACZNEGO!
Komentarze
Prześlij komentarz